niedziela, 27 marca 2016



Z okazji świąt Wielkanocnych
chciałybyśmy Wam życzyć: 
zdrowia, pomyślności, dobrych 
ocen jeśli chodzicie jeszcze do szkoły, 
pieniędzy, chociaż nie są najważniejsze, 
smacznego jajka, mokrych ubrań jutro,
by ten czas był spędzony z rodzinką
i wszystkiego wszystkiego. 
O! Zapomniałybyśmy o szczęściu, więc
i szczęścia w dostatek, bo ono jest najważniejsze ;)

Laur Cia i Olviak 

piątek, 25 marca 2016

Message part I



*On*
Siedzę i patrzę znudzony na te wszystkie równania i wzory na tablicy. W sumie jak większość mojej klasy mam chemie w dupie. Ale nie, mój ukochany tatuś uznał, że przyda mi się dodatkowa nauka i zapisując mnie do tej żenującej budy zaznaczył, że chce by jego syn czyli poszkodowany ja miał dodatkowe godziny chemii. No kurde, owszem najpierw się jarałem tym, że będę wiedział jak zrobić dragi, ale tak naprawdę nie robimy żadnych doświadczeń tylko patrzymy jak nasz podstarzały profesor pisze kredą na tablicy różne równania, wzory, zadania. Chyba nudniejszej lekcji nie było. To ja już wolałem polski, bo przynajmniej mogłem sobie popatrzeć na całkiem niezłą polonistkę, ale no przepraszam, nie mam ochoty patrzeć na mojego profesora. Przede mną jest jego wielkie biurko, więc nie mam szans na zrobienie jakiegokolwiek kawału. Mam już pomału dosyć, jednak do czasu tej upragnionej 19-tki jestem uzależniony od mojego tatulka. Doskonale wiem, że nie spełniam jego perfekcyjnej wizji mnie. Nie jestem żadnym kujonem, nie jestem ‘wylizany’, za to pije, pale, mam piercing i tatuaże. Tak to właśnie ja, ten chuligan z 2A, Louis Tomlinson. Ten, który zna dywanik dyrektora lepiej niż ktokolwiek inny. Jednak to ja.
Właśnie wpadł mi do głowy pomysł, czemu by nie zepsuć tego zbyt perfekcyjnego biureczka? Biorę do ręki czarny długopis i dokładnie piszę ‘Witam w piekle’
-Tomlinson! Do tablicy! –słyszę gruby głos mojego nauczyciela i nie chętnie ruszam tyłek z krzesła –Proszę mi rozwiązać ten wzór, razem z zaznaczeniem wiązań kowalencyjnych
Mam ochotę walnąć głową w mur. Czy ten gostek serio myślał, że ja go słucham? Że ja w ogóle wiem co to są wiązania jakieś tam? Hah, to chyba się nieźle mylił
Patrzę na te wszystkie znaki napisane na tablicy a moje źrenice rozszerzają się chyba do maksimum. Co to miało być? Jakieś hieroglify? Czy może pismo arabskie? Starożytnych Indian? Sam nie wiem i nie mam ochoty się dowiadywać.
-No, panie Tomlinson! Do roboty! Aniołki tego za pana nie zrobią
Biorę kredę do ręki i już wiem, że będzie kolejna piękna pała. Taka czerwona, na całą stronę w zeszycie z piękną parafką profesora.
-No, zrobisz pan coś wreszcie?!
-Tak, wyjdę z tej lekcji –rzucam i wychodzę z klasy. Mam szczerze gdzieś czy teraz wywalą mnie stąd czy nie. To nie jest miejsce dla mnie. Szkoła to w ogóle nie jest miejsce, szkoła o piekło…………
*Ona*
Jestem już znudzona siedząc drugą godzinę na tej chemii. Że też akurat moi staruszkowie wpadli na pomysł. Niech oni się wreszcie pogodzą, że nie będę ich perfekcyjną córeczką z perfekcyjnym życiem. Wolę słuchać ciężkiej muzy, dalej robić sobie tatuaże, piercing, bawić się, palić. Nie mam najmniejszej ochoty podporządkowywać się do nich, jestem sobą i nią pozostanę. Spoglądam na tablicę a mój umysł nie pojmuje tego wszystkiego co tam jest napisane. Tyle wzorów i równań…. O boże. Na dodatek nasz ukochany profesor nie zamierza przestać pisać kredą po tablicy. Mój zeszyt natomiast wygląda jak przepiękny brudnopis. Nie ma w nim większości notatek, za to są tam projekty tatuaży, które zamierzam sobie zrobić w najbliższym czasie. Po chwili szturcha mnie moja koleżanka z ławki, a ja podnoszę wzrok znad mojego zeszytu i napotykam wzrok mojego zdenerwowanego profesora
-Panno Maxen co to ma być?! To jest zeszyt czy jakiś brudnopis?!
-To jest pamiętnik tego zrytego przedmiotu –odpowiadam pewnie a klasa wybucha śmiechem, mój nauczyciel jeszcze bardziej się denerwuje
-Czy pani ma coś do mojego przedmiotu?
-Tak, uważam, że powinni płacić za siedzenie na tych lekcjach
Nauczyciel robi się jeszcze bardziej czerwony
-Ciekawa uwaga, Maxen. A teraz zapraszam do tablicy, dokończysz równanie
Wstaje i biorę z rąk profesora kredę. Tych znaczków jest tam za dużo! Co to jakieś hieroglify!? Czy może egipskie pismo? Pan Galz idzie na tył klasy, chyba by komuś zwrócić uwagę, a w tym czasie moja koleżanka podpowiada mi odpowiedz. Odkładam kredę i z uśmiechem wracam na swoje miejsce, porządnie waląc przy tym glanami o podłogę.
-Gotowe –rzucam i wracam do szkiców, odliczając minuty do dzwonka
Mam już prawie gotowy projekcik nowego działa, które zamierzam sobie wytatuować na nadgarstku. Piękna czaszka z diamentami zamiast oczu. Jeszcze tylko poprawię wygląd ogólny i chyba wybiorę się to tatuatora.
Biorę inny ołówek do ręki, a raczej zamierzam go wziąć i wtedy dostrzegam napis na biurku ‘Witaj w piekle’ i mimowolnie się uśmiecham. Ten napis mówił samą prawdę, to było piekło. Jestem jednak pewna, że wcześniej go tu nie było
-To ty?
-Ale co?
-No ten napis
-Nie, nie mam ochoty bawić się w pisanie po biurkach

‘No cóż’, myślę, zobaczymy czy pojawi się następna złota myśl………
********************************************************************************
Witam wszystkich! Wiem, późno, ale bezsenność to przecież piękna rzecz :)
Przedstawiam wam pierwsze, moje opowiadanie ta tym blogu, które będzie miało kilka części :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba, kolejna część nie długo! A jak wam mija czas?
Pozdrawiam
Laur Cia

czwartek, 17 marca 2016

Without you II




*On*
Jestem strasznie wkurzony, nie wiem czy bardziej na Ollego czy na siebie. Mam ochotę coś rozwalić albo się napić, jednak wiedząc, że będę gdzieś dzisiaj jeszcze jechał sądzę, że lepiej coś rozwalić
-Od kiedy wiesz?
-Li, to nie jest ważne
-Ja się nie pytam czy to dla Ciebie ważne czy nie –uderzam ręką w blat stołu- Od kiedy wiesz!?
-Od dwóch miesięcy
Teraz tym bardziej mam ochotę coś rozwalić, a raczej przywalić komuś. No pięknie, pewnie wszyscy wiedzieli oprócz mnie
-Podaj mi adres
-Nie mogę Li, Sabine nie chce tego. Chociaż jej piżama mówi co innego
-Co kurwa!? Ty tam byłeś!? –dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że przeraziłem mojego kumpla swoim tonem głosu
-Nie, byłem koło tego miejsca rano i widziałem ją w twojej szarej, dużej bluzie
So your friends been telling me
You’be been sleeping wirt my sweater
–Podaj adres. Ja Ci pomogłem z Cathrine
-Ehhhh, Roundson 47, 50 mil na zachód od Londynu
-Dzięki stary
*Ona*
Od rana towarzyszy mi dziwne uczucie. Moje serce zdaje się raz przyspieszać a raz zwalniać. Nie miałam siły dzisiaj ubrać się, na szczęście jest dzisiaj sobota i nie muszę nigdzie iść. Czuję, że
I’m a half a heart without you
Siedzę na parapecie, znowu, tylko teraz na parapecie w swoim domu, a nie w domu Liama. Jestem sama, w moim ciepłym, przytulnym domku, który wynajmuje. Pasuje do mnie, jest w sam raz.
Nadal myślę o Liamie, chociaż jedyne co teraz po nim zostało to jego bluza, która może już nie pachnie nim a proszkiem do prania, którego używał lecz jest i tak jego. Teraz jestem ja, jego bluza i ciepła herbata
*On*
Przejechałem już nieco ponad 20 mil, zostało mi jeszcze co najmniej drugie tyle. Cały czas zastanawiam się co powiedzieć Sabine, gdyż zwykłe ‘Wybacz’ to za mało w tym przypadku, za bardzo sobie nagrabiłem, za bardzo ją zraniłem by usłyszała tylko takie słowo. Ona jest aniołem, zasługuje na co najmniej milion słów, chociaż i ten milion nie wystarczyłby żeby przekazać jej wszystko na co załuguje
*
Podjeżdżam pod jakiś dom i jeszcze raz sprawdzam adres. Roundson 47. To tu. Patrzę na dom, prosty, ale subtelny. Pasuje do Sabine, wygląda jak takie małe niebo, biały z błękitnym dachem. Wysiadam z auta i idę w kierunku drzwi, nadal nie wiem co jej powiedzieć. Mam pustkę w głowie.
*Ona*
Nadal siedzę na parapecie i oglądam co się dzieje za oknem. Można naprawdę zobaczyć dużo interesujących rzeczy. Nagle moją uwagę przykuwa czarne Audi SUW Q3, ten samochód wydaje mi się być znajome. Nie mogę sobie jednak przypomnieć skąd je kojarze…. Zaraz! Przecież takie auto miał Liam!
Moje serce zaczyna szybciej bić, kiedy auto parkuje na podjeździe przed moim domem. Nie mam najmniejszej ochoty go zobaczyć, nie mam ochoty z nim rozmawiać. Chcę być sama, tak jak teraz, odpowiada mi to. Mam nadzieję, że to jednak pomyłka, lecz gdy widzę, kto z niego wysiada moje serce przestaje bić. To na serio Liam! Widzę jak idzie w kierunku mojego domu, przez moje ciało przechodzi dreszcz.
Kilka minut później słyszę pukanie do drzwi, lekceważę je, lecz ON nie przestaje się dobijać
-Sabine, wiem, że tam jesteś. Otwórz proszę
Niechętnie ruszam się z miejsca i udaje w kierunku drzwi. Patrzę przez wizjer i postanawiam otworzyć 
*On*
Cieszę się, gdy otwiera mi drzwi i odkrywam, że Olly mówił prawdę, ona śpi w mojej bluzie. I muszę przyznać, że wygląda w niej niesamowicie, mimo, że jest na nią dużo za duża
-Sabine…. Strasznie Cię przepraszam, jesteś aniołem, zasługujesz na księcia, którym nie jestem. Nie powinienem był wtedy…. Ehhhh –drapię się po karku- przepraszam księżniczko
-Jeśli to wszystko to możesz iść –widzę, że stara się by jej głos przybrał obojętny ton, jednak jej głos drży
-Nie, to nie wszystko –podchodzę bliżej, a ona robi krok do tyłu. Kładę jej rękę na plecy i przyciągam do siebie, po czym łączę nasze usta w jedność. Najpierw próbuje mnie odepchnąć od siebie, lecz z czasem jej siła maleje i oddaje się pocałunkowi.
-Kocham Cię strasznie –szepcze w jej usta
-Ja Ciebie też kocham
I’m right here. When you gonna realise
That I’m your cure

*****************************************************************************
Witam wszystkich. Wybaczcie, że tak długo czekaliście na drugą część, ale jestem również autorką innych blogów i ostatnio miałam trochę na głowie, no wybaczcie ;* Mam nadzieję, że spodobało wam się Without You, nie długo kolejne opowiadanko tego rodzaju. Pokażcie, że tu jesteście! 
Pozdrawiam
Laur Cia

czwartek, 10 marca 2016

 Kawiarnia/ Two
Jak zwykle przed szkołą wszedłem do kawiarni po kawę- taki miły poranny rytuał. Ustawiłem się do kolejki. Przede mną  stała dziewczyna o idealnych kształtach. Brunetka odwróciła się. Aha! To ona ze mną wygrała na wyścigach. Ironiczny uśmieszek błąkał się po jej ustach przez chwilę.
- Hej kotku- ustawiłem się koło niej, a potem objąłem ją w talii.
- Słyszałeś żebym miałczała?- warknęła.
Prychnąłem rozbawiony i zjechałem ręką nizej niż powinnem.
Ona uśmiechnęła się i zarzuciła mi ręce na kark. Następnie pogładziła mój policzek na co przymknąłem oczy. Po chwili poczułem pieczący ból na twarzy.
                          *~*~*                      
Siedziałem w ławce czekając na nauczycielkę. Po chwili weszła. A za nią dziewczyna z kawiarni.
- Dzień Dobry!- krzyknęła nauczycielka a my jej niewyraźnie zawtórowaliśmy.
- Mamy nową uczennicę w klasie, koleżanka wam coś o sobie opowie.- uśmiechnęła się zachęcająco.
*Alex*
- Witaj ludu!- powiedziałam pewnie,  a kilka osób zachichotało.- Mam na imię Alex , jestem zajebista,  mam kota.
- Może coś jeszcze? - zapytała nauczycielka i uśmiechnęła się przyjaźnie.
Hemmings parsknął.
- Hmm...- udałam zamśloną.- Nie sądziłam, że trafię do klasy z koniem,koń tak prycha, Luke.
- A jednak, mała.- puścił mi oczko.
- Małe to masz to coś w spodniach.- posłałam w jego stronę buziaka.
- Nie jest mała i się niedługo o tym przekonasz.
- Marzenia, Hemmings, Marzenia...

środa, 9 marca 2016

With your love nobody can drag me down



With your love nobody can drag me down

Siedzę kolejną godzinę bezruchu na fotelu, którego nigdy nie lubiłam, (lecz Zayn uważał, że jest przepiękny), starając się wymazać z pamięci nasze wszystkie wspólne chwile. Staram się zapomnieć właśnie o Zaynie….. Rozumiem, że każdy ma prawo do szczęścia i do miłości, lecz nie rozumiem po co obiecywał mi tak wiele, nie mogąc dotrzymać słowa kiedy mówił, że przestanie brać to świństwo. Już dwa razy chciałam go wyrzucić, wykreślić ze swojego życia, jednak za każdym razem ulegałam mu. Tak jak on jest uzależniony od narkotyków; ja jestem uzależniona od niego. Od jego obecności, zwykłego ‘Dzień dobry’, od wracania po 3 w nocy w tygodniu. Od niego. On jest moim narkotykiem. Uzależnia. Ale on wybrał jakąś ćpunkę, którą poznał na imprezie. Nie, nie jestem okropna, nie nazywam osób bezpodstawnie, nie obrażam ich. Jednak jego ‘wybranka’ tak samo jak on siedzi w tym bagnie po uszy. Tak samo jak on ćpie, ćpie i nie zamierza przestać. Pasują do siebie jak ulał, nie trudno to przyznać. Ćpun i ćpunka….. tylko, że ja tego ćpuna kocham. Kocham go naćpanego i trzeźwego, chociaż tego drugiego widziałam ostatnio coraz rzadziej. Wierzę, że udałoby mu się wyjść z tego bagna, starałam mu się w tym pomóc, jednak on wybrał inną drogę. Dobrze, przecież nie będę się nikomu narzucała, to jest bezsensowne. Pewnie powinnam teraz albo zarzucać sobie jaka to ja jestem brzydka i gruba albo mówić, że ta druga jest brzydka i gruba, lecz nie mam na to ochoty. Bardzo dobrze wiem, że dużo brakuje mi do modelki , lecz ktoś kiedyś mi powiedział, że dla kogoś jestem ideałem. Szkoda tylko, że ta osoba teraz zapomniała o wszystkim. Ja o nim nie zapomniałam i nigdy nie zapomnę. Z Zaynem znamy się bardzo długo, parą byliśmy od 2 lat, mieliśmy plany, lecz nagle ja i wszystko inne spadło na drugie miejsce. Na pierwszym znalazły się dragi i imprezy. Nikt nie wiedział tego, ani prasa ani media. To był temat tabu, temat zakazany. Tak jakby problemu nie było, lecz on narastał. A mój Zayn zmieniał się z kompletnie innego Zayna, w Zayna, który wszystko olewał i niczym się nie przejmował. Jednak ja, wieczna kretynka dalej go kocham. Dalej go chcę. Dalej go potrzebuje. Czy proszę o tak wiele? Nie, raczej nie. Ohh, gdyby było możliwe odkochać się po pstryknięciu palcami. To byłoby takie piękne, a jest niestety nie możliwe. Nie chcę robić mu bagna, już niektóre brukowce piszą, że Zayn Malik, były członek One Direction może mieć problem z narkotykami, lecz żaden nawet nie podejrzewa, że to jest prawda. Myślę, że gdyby nie to bagno, Zayn nadal byłby w zespole. Jednak on wybrał nie tą drogę, znowu. Nie zamierzam więcej płakać, o nie. Nie potrzebne mi więcej wylanych łez z powodu niego. Jeśli odpowiada mu życie od imprezy do imprezy, dobrze, niech sobie tak żyje. Jutro zamierzam wyjechać do mojego rodzinnego miasta, do naszego rodzinnego miasta, do Bradford. Nie chcę tu zostać, nie chcę go spotkać. Nie potrzebny mi blask fleszy, nie mam ochoty by każdy mój krok był obserwowany, więc póki mam czas zamierzam wyjechać. Dwa tygodnie czekałam na to by Zayn dał znak życia, według mnie to już za dużo. W końcu to on nosi spodnie a nie ja. W końcu to on powinien dbać o nasze bezpieczeństwo a nie ja. Z tego co wiem, pomieszkiwał u tej swojej nowej ‘dziewczyny’. Nasz dom zamierzam później sprzedać, najlepiej nie wystawiając go na sprzedaż w internecie, jego część dam jego mamie, by mu przekazała, nie mam najmniejszej ochoty wchodzić do żadnej meliny. Tak, kocham, kocham ponad życie, jednak moje serce nie zniesie więcej ran. Właściwie mam już spakowane większość rzeczy, nie było tego dużo, przecież i tak większość czasu mieszkaliśmy na walizkach, nigdy nie wiedząc czy czasami nie będziemy musieli gdzieś lecieć. Dla niego porzuciłam prace, poprzednie życie. Najwidoczniej nie było nam pisane….
Słyszę dzwonek do drzwi, więc spoglądam na zegarek
-Kogo przywiało chwilę przed północą –myślę, ale nie ruszam się z miejsca
Teraz gdy trzeba byłoby się ruszyć, fotel wydaje się być bardzo wygodny a wręcz błaga by się na nim siedziało, jednak dzwonienie nie ustaje. Za którymś razem niechętnie ruszam swój tyłek z fotela. Otwieram drzwi i nie jestem w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Przed drzwiami stoi nieźle pobity Zayn
-Alex…. –ledwo słyszę jego głos
-Zayn…. –wciągam go do środka, mimo tego, że jestem na niego strasznie zła –Boże, co się stało?
Zayn w ogóle nie przypomina siebie, jest strasznie biały, wychudzony, ma cienie pod oczami. Jego twarz, nie jestem w stanie tego opisać. Wygląda jakby co najmniej spotkał zawodowego boksera.
Chwytam go za rękę i prowadzę do łazienki, widzę, że raczej nie do końca rozumie co się dzieje. Może ma jakiś szok powypadkowy? Nie wiem tego i dzisiaj się raczej od niego tego nie dowiem. Pomagam mu usiąść na brzegu wanny a sama otwieram szafkę w poszukiwaniu apteczki
-Jest! –z mojego gardła wydobywa się okrzyk radości, kiedy ją znajduję
Staram się jak najdelikatniej wyczyścić rany na jego twarzy, chociaż pewnie przydałaby mu się porządna dawka bólu. Największą ranę przy łuku brwiowym zostawiam na koniec. Zayn sprawia wrażenie jakby wszystko było mu obojętne, nie reaguje na praktycznie żadne czynności, które powinny mu sprawić minimalny ból czy pieczenie. Nic, człowiek skała normalnie. Biorę kolejny wacik i już chcę zacząć przemywać ranę przy łuku, gdy jego dłoń chwyta mój nadgarstek uniemożliwiając jakikolwiek ruch
-Alex…. Przepraszam, byłem głupi zostawiając Cię
-Zayn, to nie jest miejsce ani czas na takie rozmowy
-A właśnie, że jest. Błagam Cię wybacz mi –patrzę na niego wielkimi oczami
-Już mnie ostatnio błagałeś o szansę i ją zmarnowałeś
-Tej nie zmarnuje, obiecuję
-Obiecuję, że postaram się zaufać Ci, jednak masz przestać brać to gówno
-Od tygodnia jestem czysty i taki pozostanę, bo Cię kocham – i połączył nasze usta w jedność
Pasują do siebie idealnie, nasza miłość, wady i zalety się uzupełniają…..
****************************************************************************
Cześć! Witam wszystkich, to znowu ja! Nie, nie przynoszę wam drugiej części Without you , przynoszę wam coś innego, jednoczęściowego . Tym razem z Zaynem. Mam nadzieję, że spodoba wam się :*
W zakładce Kontakt znajdziecie właśnie kontakt z nami. Jeśli macie jakieś pomysły, chcecie nam coś przekazać, poprosić o jakieś specjalne opowiadanie to możecie śmiało pisać do mnie albo do Olviak
Pozdrawiam Was wszystkich
Laur Cia

niedziela, 6 marca 2016

~ One~
   Już za dwie godziny mam wyścig.

 Oczywiście nielegalny. Takie wszystkie jakie dotychczas miałem wygrałem , stąd auta o prestiżowych markach, dużo kasy, willa. 
Jestem Hemmings, Luke Hemmings nigdy nie przegrałem i teraz też nie zamierzam.
-No to jak? Jesteś gotowy?!-  krzyknął Ashton.- Jaki samochód bierzesz? 
-Chyba Furius'a.- mruknałem.
Furius to czarno-biały , śliczny samochód rozpęd do 360km/h.
-Jedźmy już rozwalić tego gościa.- zaśmiał się Ashton a ja tylko pokiwałem głową.


~*~*~*~
 Ponieważ był słoneczny dzień miałem okulary przeciw słoneczne na nosie , opierałem się o samochód w towarzystwie dość roznegliżowanych lasek i czekałem na przeciwnika. Wreszcie nadjechał , parkując koło mojego wozu. Bez zbędnych ceregieli wsiadłem do auta i uchyliłem okno  aby popatrzeć na przeciwnika. Niewiele mi to dało , ponieważ miał na głowie kask, który  całkowicie zasłaniał mu twarz i głowę.  Odpaliłem samochód czekając na sygnał startu. W końcu przyszedł mężczyzna , wycelował pistolet w górę i wystrzelił- dając nam tym samym sygnał byśmy ruszyli z miejsca. Z piskiem opon ruszyłem za przeciwnikiem. Zacisnąłem zęby - ilekroć go doganiałem on przyśpieszał  więc nie miałem szans go dogonić. Przypominało mi to zabawę w kotka i myszkę. Zacisnąłem ręce na kierownicy to ze złości bo zrozumiałem ,że to będzie pierwszy raz kiedy to ja będę przegranym. Mimo ,że straciłem wiarę docisnąłem gaz widząc metę . Kilka sekund po przeciwniku przejechałem linię mety i poczułem jak to jest być przegranym.
- Cholera.- przekląłem.
Założyłem okulary przeciwsłoneczne i wyszedłem z samochodu trzaskając drzwiami.
Od razu zapaliłem papierosa  i podszedłem do przeciwnika , który stał przy aucie. Na głowie nadal miał ten idiotyczny kask.
- Brawo.- pogratulowałem mu i wyciągnąłem papierosa z ust.
"On" wtedy zdjął kask i wtedy czas na chwilę zatrzymał się.
Gdy zdejmowała kask jej kasztanowe włosy opadły jej na ramiona . Miała hipnotyzujące zielone oczy.
uśmiechnęła się i wzięła mi z ręki papierosa i zaciągnęła się.
- No proszę , Hemmings pokonany, myślałam ,że będzie trudniej.- uśmiechnęła się i oddaliła się zostawiając mnie tam zdziwionego.
Po chwili się jednak odwróciła i powiedziała :
- A jeśli ktoś się ciebie zapyta "kto cię pokonał?" odpowiedz "Teenage Dirtbag".